Na zadane pytanie – czy przygotowanie kondycyjne przed wycieczką w góry jest potrzebne, odpowiedź brzmi: tak. Pamiętajmy, że będąc początkującym górołazem nie wybieramy się od razu w Himalaje. Większość tras w polskich górach może pokonać człowiek, który posiada przeciętną sprawność i wytrzymałość fizyczną. Góry nie są tylko dla ekstremalnie wysportowanych osób. Nie są też dla tych, którzy łatwo łapią zadyszkę przy 20-metrowym biegu do autobusu. Niestety, na samym początku, nawet te najłatwiejsze trasy mogą skończyć się zakwasami.
Wysiłek fizyczny jest do zniesienia, jeżeli trasę górską realizuje się własnym, w miarę stałym tempem. To nie są wyścigi i nie warto gnać. Tym bardziej, że zaczynając przygodę z górami, wybiera się raczej te łatwiejsze szlaki. A dopiero przy każdej kolejnej wycieczce stopniowo zwiększa się trudność. Łatwo jest więc zdobyć doświadczenie i krok po kroku budować swoją kondycję.
Jak więc ćwiczyć?
Najprościej jest zwyczajnie zwiększyć intensywność aktywności fizycznej. Jeżeli rzadko ruszamy się z kanapy, to na początek wystarczy częściej wybierać spacer zamiast kilku przystanków autobusem. Warto chociaż raz w tygodniu wybrać się na jakieś zajęcia sportowe, które sprawiają nam największą przyjemność. Kluczowa może być wytrzymałość nóg, szczególnie, jeżeli nie chcemy wspinać się na szczyt, a iść w miarę łagodną, górską trasą, bez konieczności angażowania rąk do pomocy.
Czy z tego powodu warto ćwiczyć biegi? Tak, biegi wzmacniają mięśnie nie tylko nóg, ale i pleców oraz brzucha, co jest ważne przy dłuższych marszach. Wzrasta także wydolność organizmu i jego ogólność wytrzymania. Biegi, zwłaszcza te długodystansowe są przydatne, jeśli nie jedziemy w Alpy czy Himalaje. Nasze polskie góry świetnie łączą się z bieganiem. Można przyjąć, że 30 minut biegania dziennie da już jakieś pozytywne efekty.
Dodatkowo, wzmocnienie mięśni zapewni także pływanie. Nie trzeba, tak jak w przypadku wyprawy w naprawdę wysokie góry, trenować także siły – do pieszych przepraw się ona nie przyda. Największym połączeniem będzie przede wszystkim stałe zwiększanie częstotliwości treningów. Ich urozmaicanie, tak by rozwijać wszystkie partie ciała, ale też po to, by się nie zrazić.
Inną kwestią jest także elastyczność i ruchomość ścięgien i stawów. Posiadanie takowych stanowi naprawdę konieczny warunek do rozpoczęcia aktywnego chodzenia po górach. Często bywa jednak tak, że elastyczności ścięgien nie poznamy, dopóki któreś z nich się nie naciągnie albo nie naderwie. Jeśli przy tym ćwiczymy mięśnie, a zaniedbujemy rozciąganie – można mieć pewność, że prędzej, czy później ścięgna odmówią współpracy (silny mięsień, który mocno się napnie, sam może to ścięgno zerwać). Trening ścięgien jest prosty, nieczasochłonny, a przynosi wymierne efekty w krótkim czasie. Dlatego warto zadbać o to, by przed każdym rodzajem aktywności fizycznej dobrze się rozciągnąć i wykonać kilka ćwiczeń typu step-up – czyli wstępowanie na na stopnień (ławkę, niewysoki murek) przy zachowaniu prostej postawy i wciągniętego brzucha. Podobne efekty może dać także ćwiczenie z unoszeniem piłki między nogami leżąc na boku.
Ćwiczyć albo nie ćwiczyć?
To zależy od wielu czynników, ale najbardziej – od rodzaju górskiej wyprawy i trybu życia. Odpowiednie przygotowanie jest niezbędne. Tak jak to było wspomniane na początku – kanapowe lenie mogą mieć problemy. Osoby, którym nieobce są spacery albo rower czy rolki od czasu do czasu, poradzą sobie bez problemu. Można się tylko lekko wspomóc na chwilę przed wyprawą, a potem, jeżeli będziemy zwiększali częstotliwość, długość i trudność górskich wyjść, żelazna kondycja powinna przyjść sama. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi – w górach w najlepszej kondycji musi być głowa.