Bieszczady o każdej porze roku są ładne, jednak jesień w Bieszczadach jest wyjątkowa, a szczególnie na przełomie września i października. Wtedy to też trawy przybierają rudawe kolory. Liście buczyn mienią się zielenią, żółcią i czerwienią, a połoniny pokrywają się piękną rdzawą barwą.
Wędrując bieszczadzkimi szlakami można usłyszeć rykowisko jeleni, śpiew szczygła, podpatrzeć orlika, gadożera i siwerniaka. W okolicy Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej przy odrobinie szczęścia można zobaczyć płochacza halnego. Jesienią nad bieszczadzkimi szczytami gór, a w szczególności we wrześniu i w październiku pojawiają się klucze przelotnych żurawi, które sygnalizują nieuchronne zbliżanie się zimowej pory.
Powrót w Bieszczady
Po kilku latach nieobecności w końcu nadszedł czas, by po raz kolejny wybrać się w te niesamowite góry. Jedynym warunkiem była pogoda. Zależało nam, aby wstrzelić się w okienko pogodowe i nacieszyć oczy wspaniałymi widokami. Widokami z Połoniny Wetlińskiej, Połoniny Caryńskiej, Tarnicy, Małej i Wielkiej Rawki i aby pospacerować w promieniach jesiennego słońca grzbietami Bieszczad. Pogoda ustabilizowała się w sobotę 28 września i przez kilka najbliższych dni miało być bardzo ładnie. Następnego dnia w niedzielę rano byliśmy już w drodze do Ustrzyk Górnych. Na miejsce dotarliśmy parę minut po godzinie 13:00 i po zakwaterowaniu oraz przebraniu się godzinę później byliśmy już na szlaku.
Z Ustrzyk Górnych na połoninę Caryńską
Pierwszy dzień, a raczej jego popołudnie postanowiliśmy przeznaczyć na małą, ale bardzo ciekawą trasę. A mianowicie przejść z Ustrzyk Górnych na połoninę Caryńską i dalej przez Przełęcz Przysłup Caryński do Bereżki. Z Bereżki udało nam się złapać stopa i przed 19:00 byliśmy już na kwaterze.
Przez Szeroki na Tarnicę, Halicz
Na drugi dzień zaplanowaliśmy coś bardziej ambitnego. Rano wyruszyliśmy czerwonym szlakiem w kierunku na Szeroki Wierch i dalej na Tarnicę. Po krótkim odpoczynku zeszliśmy na Przełęcz Goprowców. Dalej czerwonym szlakiem pod Kopą Bukowską na Halicz, Rozsypaniec do Przełęczy Bukowskiej, skąd już spokojnie podreptaliśmy do Wołosatego. Z Wołosatego do Ustrzyk Górnych przejechaliśmy busem.
Z Kalnicy na Smerek
Trzeci dzień był wyjątkowy. Udało nam się zrealizować, to co zazwyczaj ze względu na komunikację w Bieszczadach o tej porze roku jest trudne do zrealizowania. Dzień wcześniej spotkaliśmy pokrewną duszę – Rafała, który również przyjechał podziwiać piękną jesień w Bieszczadach. Padła propozycja, by rozstawić się samochodami między Kalnicą, a Brzegami Górnymi i zrealizować trasę z Kalnicy na Smerek i dalej przez Przełęcz M. Orłowicza Połoniną Wetlińską do Brzegów Górnych. Cały plan zrealizowaliśmy w 100 procentach przy jesiennych promieniach słonecznych rozświetlających szczyty gór i dolin, które mieniły się różnymi barwami wyjątkowej pory roku – jesieni. W środę rano słońce zostało zasłonięte przez chmury i po południu miał już padać deszcz. I może dlatego nie było nam aż tak bardzo przykro odjeżdżać z Ustrzyk do domu.
Gdyby ktoś z Was chciał w kameralnej grupie znajomych lub ew. rodzinnie zobaczyć jesień w Bieszczadach lub inną porę roku, to polecam wyprawy organizowane przez Biuro ZLOT z Łomny – małej miejscowości pod Warszawą. Tak się składa, że miałem okazję kilka razy uczestniczyć w wyprawach organizowanych przez Andrzeja – właściciela biura. Za każdym razem były to wyjazdy niepowtarzalne, wartościowe, pełne pozytywnych wrażeń i emocji. Ofertę biura można znaleźć pod adresem www.zlot.pl.
1 komentarz
Możliwość komentowania została wyłączona.